Po zakończeniu mszy, wszyscy uczestnicy przeszli na cmentarz czyszecki. Drugą częścią uroczystości było poświęcenie “Kwatery Pamięci”. Jeszcze bez ogrodzenia “Kwatera” prezentowała się dostojnie na tle porośniętej chaszczami pozostałej części cmentarza.
Podłoże wysypane drobnym grysem (pod spodem ułożono folię, aby utrudnić rozrost chwastów). Pomniki z polskich mogił z polskimi napisami ustawione w sześciu rzędach przypominają tych co tu żyli przed II wojną światową - jest ich dokładnie 100. Żyli tu od połowy XIV wieku, tu się rodzili, kochali, w naszym kościele brali śluby i z tego kościoła prowadziła ich ostatnia droga na cmentarz . Cmentarz, który po 1945 r. zarastał drzewami i krzakami. Przez 65 lat stał bezpański od czasu do czasu odwiedzany przez osoby, które się tu urodziły lub miały pochowanych swoich bliskich. Lata biegły, czas robił swoje a ludzie nie robili nic. Poprzewracane pomniki zapadły się w ziemię, wiele z nich za czasów sowieckich zaginęło bez śladu. Teraz z dumą patrzę na ten kawałek “Polskiej Ziemi” w obcym kraju i przestaję się wstydzić.
Centralnym miejscem “Kwatery” jest żeliwny krzyż.
“PolskąKwaterę Pamięci” poświęcił ksiądz Prałat Stefan Kołodziej w asyście 3 polskich księży, dwóch greko-katolickich i jednego prawosławnego, którzy uczestniczyli w mszy św. Po poświęceniu Marek Bartosiewicz złożył pod głównym krzyżem urnę z dokumentami poświadczające wiekowe, polskie dzieje tej ziemi:
- szczegółowy spis posiadaczy gruntowych w Czyszkach z roku 1858
- rejestr spisanych dusz czyszeckich z roku 1932/1942
- wykaz osób, które finansowo i rzeczowo wsparły budowę “Polskiej Kwatery Pamięci”
- wykaz osób, które budowały “Polską Kwaterę Pamięci”
Wszyscy uczestniczący księża posypali urnę czyszecką ziemią a Marek Bartosiewicz i Stanisław Skotny z Wrocławia, złożyli biało-czerwony wieniec pod centralnym krzyżem od wszystkich uczestników uroczystości.
Po raz pierwszy od dziesięcioleci na tym cmentarzu przebywało naraz tyle osób z Polski. Budowa “Kwatery” i uroczyste jej poświęcenie spełniły również inne bardzo ważne i nieplanowane zadanie - spotkali się tu członkowie rodzin, którzy utrzymywali z sobą rzadkie kontakty a były też takie przypadki że było ich to pierwsze spotkanie po wielu latach albowiem nie wiedzieli o swoim istnieniu, poznawały się osoby, które znały się tylko z opowiadań rodziców i krewnych.
Jestem przekonany że każdy z obecnych był usatysfakcjonowany powstaniem tego miejsca. Po uroczystości otrzymałem dziesiątki podziękowań i wiele dowodów uznania, chociaż mówiono mi później, że był głos (jedyny, odosobniony ) - dlaczego tak późno? - właśnie dlaczego tak późno? Przecież przez te kilkadziesiąt lat każdy miał możliwość podjęcia się tej pracy. Tak bywa w życiu, że czekamy aż inni za nas coś zrobią - ale to taka mała dygresja.
Pozostało jeszcze do zrobienie ogrodzenie i wykonanie tablicy w języku ukraińskim aby praca była już w całości ukończona. Po dwóch tygodniach pracy na Ukrainie doszedłem do wniosku że taniej będzie jak zlecę wykonanie ogrodzenia miejscowej firmie. W znalezieniu wykonawcy pomógł mi Mer Czyszek i po uzgodnieniach , zatwierdzeniu kosztorysu na ręce Mera przekazałem zaliczkę. Ogrodzenie miało być wykonane w maju 2011 roku lecz na prośbę wykonawcy, termin został przesunięty o dwa miesiące, na lipiec.